Dzisiaj o maseczkach w płachcie czyli sheet mask, które są bardzo popularne w Azji. Fascynacja tym produktem jest jak najbardziej uzasadniona. Maseczki te gwarantują znacznie lepsze dostanie się składników odżywczych do naszej skóry, ponieważ ograniczają dostęp powietrza. Stosujemy je raz lub dwa razy w tygodniu (raczej wieczorem) w zależności od potrzeb i kondycji naszej cery. Bardzo bogate w składniki, przy czym mają bardzo lekką wręcz wodnistą konsystencję, która nie obciąża i nie trzeba jej zmywać; maseczkę tylko ściągamy a pozostałości dajemy się wchłonąć i wykonujemy dalsze kroki pielęgnacji;)
Maseczki można kupić pojedynczo, ale również w kompletach np. 10 sztuk w opakowaniu. Wybór jest ogromny! Chyba każda firma kosmetyczna w Azji produkuje tego typu produkt i każda z nich ma do wyboru kilka pozycji w zależności od tego jaki efekt po naszej maseczce chcemy uzyskać.
Ja próbowałam już wiele różnych i nie trafiła mi się żadna z której byłabym niezadowolona. Po każdej widzę obiecywany przez producenta efekt co zachęca do dalszego eksperymentowania. Aktualnie używam maseczki firmy Ekel, które zawierają w swoim składzie wyciąg ze śluzu ślimaka jeden z najbardziej popularnych ostatnio składników. Zwłaszcza w Korei panują mody kosmetyczne i wtedy wszystkie koncerny muszą mieć linie kosmetyczną, która podąża za trendami :)
A wracając do maseczki, to jest wspaniale i długotrwale nawilżająca, wygładza i rozjaśnia pozostawiając uczucie odprężenia na skórze. Jest to typ produktu, który jak zacznie się używać to już nie można się z nim rozstać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz